Z biegiem czasu ruch transpłciowy, stanowiący odnogę LGBT przybrał znamiona destrukcyjnej grupy psychomanipulatywnej, a niekiedy wręcz parareligijnej sekty. Zacznijmy jednak od początku. Sam termin “grupa destrukcyjna” (którego będę używać zamiennie ze słowem “sekta”, bo są to określenia tożsame), nie ma jednoznacznej definicji. Najprościej rzecz ujmując, jest to toksyczna grupa ingerująca w każdy aspekt życia uczestników, stosująca nieetyczne praktyki podczas działania i pozyskiwania nowych członków. Wbrew religijnym podtekstom, sekta może uformować się wokół dowolnego zjawiska, które odpowiednio silnie potrafi oddziaływać na ludzką psychikę. Jakiś czas temu uwaga Internetu skupiła się na zjawisku tzw. sekt finansowych — organizacji, które kusiły obietnicą radykalnej poprawy stanu materialnego uczestników, w rzeczywistości tworząc z nich metodę zarabiania pieniędzy dla nieuczciwych liderów.